środa, 12 października 2011

część IV. Spotkanie

Początkowo tylko się przyglądam. Siedzi na łóżku nieruchoma; spokojna, ale czujna. W ciemnym i cichym pokoju słychać jedynie jej oddech – głęboki i miarowy. Światło ulicznych latarń przedziera się przez grube zasłony, delikatnie rozświetlając jej twarz. W półmroku trudno rozpoznać w jakim jest wieku. Skórę ma grubą, ale sprawia wrażenie miękkiej i ciepłej. Burza ciemnych jak noc włosów w nieładzie opada jej na ramiona. W jej rysach twarzy jest coś niepokojącego, trudno dostrzegalne piękno. Surowe oblicze łagodzi zmysłowy zarys czerwonych ust. Oczy ma zmęczone i nieobecne. Wpatrzone intensywnie w najciemniejszy punkt. Mieszanka zielonowodnistego błękitu i miodu. Gdy w nie spoglądasz, widzisz każdego z miliona, który wchodził w jej ciepło, by zabrać jego część już na zawsze.

A może ona wcale nie jest taka odrażająca? Może nie muszę jej zerżnąć tylko po to, żeby odeszła?

Podchodzę bliżej. Siadam obok niej na łóżku. Nie reaguje, przyzwyczajona do bycia używaną. Wzrok utkwiła w jednym martwym punkcie, w który ja nie mam odwagi spojrzeć. Dlatego zamykam oczy mając nadzieję, że tak będzie łatwiej. Powoli kładę dłoń na jej gładkie ramię. Nadal pozostaje nieporuszona, choć pod palcami wyczuwam, jak każda jej komórka reaguje na dotyk kurcząc się. Dostępne dla każdego ciało zamyka się, po cichu zasuwając wszystkie zamki w drzwiach i gasząc światło.

A może gdy zrobię jej naprawdę dobrze, nie będę musiała płacić? Może wtedy pożegna się ze mną chłodno-słodkim uśmiechem i wyjdzie do pokoju obok? Pomyślałam, że włożę jej palec w cipkę, tak, jak lubi każda dziwka. Że to jej się spodoba, że zamknie wtedy oczy i zrobi się ciepła i mokra. Że przez ten ułamek chwili to ja będę miała nad nią kontrolę.

Powoli przesunęłam dłoń w kierunku jej ud, lekko je rozchylając. Pulsująca pod jej skórą krew zaczęła przyspieszać. Palce leniwie zatapiały się w jej gorącym i miękkim środku. Zadrżała. W tej samej chwili dziwka zerwała się, wyciągając w moją stronę swoją kościstą, zimną dłoń i zaciskając ją na gardle. Jej długie paznokcie wżynały się w moją skórę, raniąc i przecinając ją. Silny uścisk odebrał mi oddech. Dziwka zbliżyła swoje wilgotne, soczyste usta do mojego ucha. Na karku poczułam kropelki jej oddechu. Wydała z siebie przeciągły, cichy jęk, a potem wyszeptała…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz