wtorek, 11 października 2011

część II. Bałwan

Na kartce tej obraz był mój przepiękny. Normalnie sam mój jeden, stworzony w chwili nastoletniego natchnienia, we w kuchni, we w nocy, farbkami. Na trzeźwo! (taaaak…) Wyczerpana wówczas pracą twórczą spać poszłam, a obraz mój został we w tej kuchni. Gdy nad ranem herbatę parzyć poszłam i salceson kroić, obraz mój nie był już tym samym. Nie był, ponieważ pod nim opis widniał, rodem z rubryki „Kulturrra”.

„Zadziwiająca abstrakcja. Szokująca dynamiką szczegółów, walką dobra ze złem, wiadomo, że z góry przegraną, jednakże dającą dziwne odczucie, że to jeszcze nie koniec zmagań autorki tego bohomazu z jakąś trawiącą ją od wewnątrz apokaliptyczną wizją końca inteligencji. Świadczy o tym chociażby motyw bałwana przebijającego się poprzez wichry dziejów i gęste świerkowe bory. Innymi słowy – im dalej w las, tym ciemniej. To jaskrawe czarnowidztwo, cóż za paradoks – bałwan miotający gromy.
Konkluzja – dzieło to nie da się zamknąć w żadne ramy zwykłej konwencji. Nakazuje wręcz zakaz dalszego tego typu prowokacji estetycznej.”

Tata

Talent został stłumiony w zarodku. 
Dziwka powoli zaczęła mrużyć ślepia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz