środa, 25 kwietnia 2012

Owczyser



Wbrew wszelkim kulturowo narzuconym normom dotyczącym skromnego i powściągliwego opiniowania siebie samych, mówię Wam: wyszło mi, kurwa, że hej! Danie lekko niedbałe, proste, bez aspiracji do tytułu "Żarcie roku". Modest Amaro pewnie by na to narzygał. Ale takie ja lubię najbardziej. Przejdę wyjątkowo do rzeczy, bowiem dziś nie mam ani ochoty o sobie pisać, ani o mnie.

Przepis na makaron "Owczyser":
  • Cukinia - zielona, konkretna. Jak pomyślicie o Majkelu Fasbenderu, to taka właśnie...
  • Piniole; tak, wiem, że ciężko dostać; no jeśli nie ma w biedronce, to pistacje też mogą być; tak, tak, mogą; no jak nie, to w ogóle nie dawać nic; no jak nie ma, to nie dawać; oj, dać, co się chce i dupy nie zawracać!
  • Suszone pomidory w oliwie- najlepsze takie, co lubi Majkel Fasbender
  • Szczypiorek
  • Bazylia
  • Owczyser - taki biały, nie Pecorino
  • Makaron - najlepsze spaghetti Lubelli wielozbożowe, bo jest takie długie, jak Majkel Fasbender
  • Sól, pieprz, oliwa

Cukinię zetrzeć na tarce o grubych oczkach, odcisnąć z wody i rzucić na rozgrzaną oliwę. Sypnąć soli, pieprzu, grzać parę minut. Na patelni uprażyć piniole (albo pistacje), pomidory pokroić w paski. Majkel Fasbender. Do cukinii dodać pomidory, piniole, szczypiorek, bazylię świeżą, wymieszać. Dorzucić na patelnię makaron i zamieszać. Podać na talerzu, posypane pokruszonym białym owczym serem. Prażone piniole są zajebiste, więc radzę się postarać.

Ja jadłam z Karorem, ale można też z Majkelem Fasbenderem jeść.


P.S. "Kto to jest, kurwa, Majkel Fasbender?!", zapytał...

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Feels just like... Apelkejk

Tudej... Apelkejk.

Ciasto - banał! Grzeszy swoją trójwarstwową prostotą. Oczywista kombinacja prowokuje do zanegowania jego sensu. Tego ciastu. Wypieku. Jednak co poradzić, skoro ostatnio tak właśnie się czuję? Tak... nieskomplikowanie prosto... (nieskomplikowanie prosto). Przyjemnie banalnie; jak nasączony cytrynową herbatą biszkopt; miękki... rozpływający się... ujebany w Liptonie. Jestem jak pulpa z kilograma jabłek, do której dodano cytrynowej galaretki, żeby jej jabłkowa dusza zgęstniała, skonkretniała, struktury spójnej nabrała i... smaku. Smaku! 

Smak...

Zapach...

Jestem warstą 36% śmiety, ubitej z problemów życia codziennego. Z cukrem kurwa pudrem. Biały, gęsty szał. Przeciwbólowe lekarstwo. Tylko moje serce nie jest z gorzkiej czekolady. Jest czerwone, płynie w nim regularna krew grupy AB Rh plus. Totalnie normalnie.  

Totalnie Normalnie




A z lewej strony Apelkejka obserwujemy obraz mojego niepohamowania. No usta mi się wpiły, no co zrobić...