czwartek, 1 listopada 2012

I taka lajfa...

Październikowy gwałtowny spadek temperatur znoszę z trudem. Te pierwsze 0 st. na zegarze zawsze wydaje mi się ekstremalną sytuacją graniczącą z klęską żywiołową. Wszędzie mi zimno. Marzną mi nawet kości, a zimne powietrze niczym intruz wdziera się we mnie natrętnie z determinacją gwałciciela. Dlatego tak chętnie garnę się do tych ciepłych miejsc. A mam ich kilka...

W tej chwili rozgrzewa mnie Spiritchaser, który działa niczym termoobieg.



I sru, teraz dalej już nie napiszę...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz