poniedziałek, 14 maja 2012

Śniadanie Strażaka


Bananowe racuchy polane golden syrupem. Pachnące, rumiane, przyjaźnie współpracujące z patelnią. Najlepiej smakują ociekające cukrową słodyczą, ale mogą także pławić się w morelowej konfiturze albo zatapiać w czekoladowym sosie. Przepis pochodzi ze strony mojewypieki. Znajdźcie se.

Dziś obliczyłam, że w ciągu ostatnich 8 lat spotkałam ok. 6 atrakcyjnych mężczyzn. Atrakcyjny to taki, który sprawia, że jestem jak ten golden syrup polany na ciepłe bananowe racuchy - rozpływam się słodko i lepko, myślami przyklejam do obrazów, taka do wylizania się robię (slap). Z tych sześciu znam czterech, z tych czterech nie utrzymuję kontaktu z dwoma, jeden to błąd statystyczny, jeden to eddie vedder (slap). Z wyliczeń tych wynika, że w ciągu roku zatrzymuję się na mniej niż jednym mężczyźnie, a dokładnie na 0,75, czyli tak od kolan w górę, statystycznie rzecz jasna. Skąd taka matematyka od rana? Ano stąd. że. dziś. WYCZERPAŁAM LIMIT NA 2012!!!!! Maaaaaaamooooooo... (double slap). Kolejne 0,75 w moim goldensyrupowym równaniu na całe szczęście pozostaje w bezpiecznym nawiasie "[nieznajomy]". Żeby przybliżyć nieco dzisiejsze spotkanie, a może raczej napotkanie, muszę porzucić chwilowo matematyczne algorytmy na rzecz niejasnej chemii. 

Stałam przy okienku rejestracji w przychodni lekarskiej, za mną wiła się kaszląca kolejka. Oczekiwanie w tej konkretnej kolejce jest dla mnie zawsze stresem na miarę pierwszej miesiączki, a to dlatego, że specyficzne, sukowato-tępo-krowie podejście pań z rejestracji już dwukrotnie doprowadziło mnie do "Sceny". A "Sceny" bywają dramatyczne... Jednak dziś nowa pani była szczerze miła, nawet lekko wystraszona swoją opieszałością, która wcale mi nie przeszkadzała. Kiedy po raz trzeci poprosiła mnie o cierpliwość, ja po raz kolejny uśmiechnęłam się do niej, zaznaczając, że jest we mnie nieponaglające oczekiwanie. Stojąc tak przy okienku zaczęłam rozglądać się bezcelowo wokół, zanurzona w stresie związanym ze zbliżającym się badaniem. I wtedy napotkałam oczy. Enigmatyczne, nieustępliwe, uważne, wpatrzone we mnie oczy należące do wysokiego, kurwa jak przystojnego mężczyzny w okolicach 32 (slap). Oczy zatrzymały mnie na kilka sekund i zostały we mnie nawet po tym, jak lekko speszona odwróciłam głowę. Z lekkim uśmiechem na ustach zastanawiałam się czy dalej mi się przygląda. Ciekawość nie pozwoliła mi długo czekać w zawieszeniu. Chciałam zobaczyć kim jest ten mężczyzna, jak jest ubrany, jaką ma postawę, co mówi o sobie stojąc milcząco w kolejce do lekarza. Skierowałam wzrok na jego buty - czarne, wysokie, wiązane, prawdopodobnie chodzi w nich do pracy. Między butami a niedbale włożonymi w nie nogawkami czarnych spodni prześwitywała jaskrawa tkanina, spotykana u robotników fizycznych. Był wysoki, dobrze zbudowany, postawny; czyżby pracował na budowie? A może drogę pobliską naprawia? A może jedynie sprzedaje profesjonalny sprzęt ogrodniczy i wystawiony na działanie niesprzyjających warunków atmosferycznych przeziębił się biedaczek? Nie. Nie-e. Wiem, że nie-e, bo miał polar. Miał polar straży pożarnej. Dujugetit??!! STRAŻAK! (SLAP!). I nieustannie, patrzył się na mnie, uśmiechając się przy tym tak, że kurwa. Kurwa. 

Dostałam oczekiwany papier od pani w okienku. Wyleciałam pospiesznie nie oglądając się za siebie. O, takie to było napotkanie. Kolejne za rok. A teraz powrócę do matematyki. Zliczyłam 6 slapów, które dostanę po tym, jak jeden z sześciu przeczyta moją kolejną kulinarną opowieść. Jeden slap za każdego z sześciu mężczyzn. Choć jako jeden z nich może oszczędzi mi za siebie... Jako że jest wcześnie skupię się teraz na planowaniu Obiadu Skruchy oraz Ciasta Przebaczenia. Z badania wynika, że nie umrę teraz na raka żołądka.

1 komentarz: