Urlop daje ten komfort, że nawet po wyjątkowo niespokojnej nocy, mogę nad ranem włączyć sobie jakiś średni film licząc, że chociaż ten mnie zmęczy i w końcu zasnę. Dziś padło na Batmana. Jak to możliwe, że nic nie pamiętam z filmów, które oglądałam w przeszłości nawet kilka razy? Zasnęłam dopiero w drugiej połowie filmu i przyśniło mi się takie oto zakończenie:
Dżoker, Kim i Batman stoją na dachu wieżowca. Dżoker tak załatwia Batmana i Kim, że oboje wiszą zaplątani w jakieś sznurki, a pod nimi oczywiście kilometry do najbliższej powierzchni płaskiej. Kim, żeby ratować siebie, uzgadnia bez słów z Batmanem, że go odetnie od tych linek, bo jak on poleci i umrze, to może ona się uratuje. Potem Kim przecina liny i Batman leci w dół. Oczywiście, choć jest to dramatyczna chwila jego śmierci, wszyscy wiedzą, że jakoś cudem przeżyje i powróci w kolejnej części. Kim wisi sama. Potem kamera pokazuje chodnik przy tym wieżowcu, na który znienacka ląduje ciało Kim pozbawione głowy (yyy... 2 dni temu oglądałam Jeźdźca bez głowy...). Dżoker ją jednak dorwał, rozerwał, obciął głowę, zabił i zrzucił. Po krótkiej chwili na chodniku ląduje także głowa Kim, ale w taki sposób, że układa się prawie na swoje miejsce tak, że niby z daleka wygląda, jakby wszystko było ok. Dopiero jak się dobrze przyjrzeć to widać, że Kim nie żyje i ma odciętą głowę. Mylące było to, że ta jej oderwana głowa ciągle łkała i płakała.
I takie spanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz