Koniec urlopu. Powrót do pracy. Miło. Kilka towarzyskich odwiedzin. "Nareszcie wróciłaś". Telefon kierownika. "Przyjdź do mnie, pogadamy". Przychodzę. Gadamy. "Taka uczciwa. Rzetelna do bólu". Miło. Normalnie. "Przyjdź jak pogadasz z dyrektorem". Wizyta u dyrektora. Długa kolejka. Miłe sekretarki. Ważna sprawa. Bluzka z zebrą. Letni look. Powinnam mieć koszulę. Może łososiowy błyszczyk doda mi splendoru? Dodaje. Miły dyrektor. Ważna sprawa przechodzi w pogawędkę. Dziś i tak nie podejmie decyzji. "A-hi-hi". "Absurdalne". "Dokładnie tak, jak pani mówi". Wchodzę w to. Zależy mi na decyzji. Żarciki. Anegdotki. "Dziękuję. Do widzenia". Wychodzę. Czekam na decyzję. Koleżance odmówił. Znowu do kierownika. Lubię go. Lubimy się. U mnie ma 3. "Przystojny diabeł". Miłe słowa. O bardzo dobrej opinii. Słuszna zjeba za dylemat, czy mówić koleżance. Praca. Dużo pracy. Chcę dużo pracy. "Może zaniosę to za ciebie". "To ja pójdę". "Będę za chwilę". Czas mija szybko. Czasu nie ma. Tak właśnie chcę.
Przez chwilę myślę: "A może wcale nie jest tak źle? Może przesadzam, pierdolę? Ludzie mili. Kierownik normalny, pochwalny, przychylny. Może nawet dyrektor pójdzie mi na rękę, choć stanowiłoby to precedens". I łapię się na tym, że jak taka dziwka sprzedajna... Bo jak miło i dobrze, to już myślę, że mogłabym zostać. Ułożyć się wygodnie w ciepłym kąciku i sączyć herbatkę do emerytury. A praca przecież nadal tak samo dogłębnie i bezgranicznie bezsensowna. Przez 8 godzin przekładam kamienie z jednego stosu na drugi i z powrotem. Tylko że w miłej atmosferze. O nie... nie pozwolę. Ni chuja. Miłe nie uśpi mojej frustracji. Ta groźna zaraza nie zalęgnie się w moich flakach. Już nigdy więcej "nie jest tak źle", nigdy więcej "inni mają gorzej". Połykasz takie pocieszacze jak leki uspokajające i nawet nie wiesz kiedy zżerają ci wnętrzności zostawiając po sobie jedynie pustą przestrzeń. Za dobrze to znam.
A teraz grzecznie oddalę się, gdyż różowy kolor ścian w tej obcej mi sypialni, zaczyna mi się co raz bardziej podobać... W następnym odcinku kolejne nieszczęścia o poranku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz