Pogoda nie dopisała (przewidywalna szmata), dlatego wegański piknik odbył się na panelu w salonie. Był tak owocny (i warzywny), że na pewno go powtórzymy. Hitem był kompot z agrestu i rabarbaru (z miętą, wodą lekko gazowaną i pływającymi malinami dla szpanu). Narobiłam 5-litrowy gar, jak na szkolną stołówkę. Okazało się, że świetnie łączy się z białym winem półwytrawnym, a także tworzy cudowny związek z piwem. Było dużo sałatek z orkiszem, quinoa i pęczakiem; babeczki z białej pietruszki, czekoladowe ciasto na czarnej fasoli; tatar z avocado, bardzo smaczna pasta z nerkowców, grillowane warzywa, kiełki, tofu i inne gejowskie produkty. Istna Vegilia. Powiem wam, że brak mięsa na talerzu zniesę bez problemu (brakowałoby mi tylko przygotowywania mięsiny). Jednak bez śmietany, masła i jaja kuchnia po prostu traci sens... Śmietana...
Dziś spotkałam się z Moniką. Kobiety-didżeje to dzieło szatana... śmietana... Nooo, nic nie napiszę, bo się żenię...
Macie, posłuchajcie sobie Sofy. Na miły wieczór w sam raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz