czwartek, 13 czerwca 2013

Dead Can...

... but Sopot not necessarily. Tak też czułam, że po zeszłorocznym, absolutnie nieziemskim koncercie w Kongresowej nic lepszego nas już nie czeka... Na szczęście Brendan w Opium czy Song to the Siren Buckley'a robi tak, że nie zwraca się uwagi na ludzi z piwem, popcornem i frytkami.


Dużo ostatnio myślę o satysfakcji. Nieustannie. A że pora nie ta i jutro trzeba wcześnie wstać, spakować się i do pociągu, to dziś wysilę się jedynie na foto-bloga. Mówcie do mnie kasiatusk.

Tu byłam. Wystawa Human Body. Napisałabym o wszystkim, co we mnie zostawiła, a zostawiła wiele, ale... kasiatusk.

 Tutaj mnie godnie nakarmili. Gdańska pikawa.


Tosty z wędzonym łososiem mi dali i pycha sok z jabłek i czerwonej papryki.

Tak pozuję do zdjęć.


 Tak nie pozuję.

Tak wygląda szczęście latem. Truskawki ździuki i mięta z donicy.

A teraz przywdziewam moje laczki wersaczego i krokiem modelki z wolnego wybiegu udaję się w kierunku niedookreślonym (spać, czytać czy film machnąć?). kasiatusk

1 komentarz:

  1. PiKawę uwielbiam i sentyment mam olbrzymi. Pamiętam jak była w innym miejscu i żarcia jako takiego nie serwowali tylko ciasto-babkowe popierdółki. ;) to pisałam ja - olace

    OdpowiedzUsuń